Po trzecim, naprawdę dobrym semestrze na mojej kochanej uczelni, nastał semestr czwarty – kompletna porażka. Szczęśliwie, są już wakacje, kolejny semestr za mną i nie będę tutaj wylewał swoich nieprzyzwoitych opinii na temat tego, co działo się przez ostatnie 5 miesięcy, bo nie ma co sobie niepotrzebnie podnosić ciśnienia. Pozwolę tylko zacytować sobie mojego kolegę, który z ulubowaniem siedział ze mną nocami, aby uczyć się fascynujących zagadnień „informatyki”: „Czuję się jakbym ładował gnój na rozrzutnik”, późniejsze wersje tegoż powiedzonka zawierały wzmianki o rzadkim gównie i nieszczelnych widłach itd. ;)
Przedmioty, na które miałem *przyjemność* uczęszczać to:
- Bazy danych – przedmiot, który miał za zadanie pokazać mi, że bazy danych, to wcale nie sklejanie SQL-a w celu zrobienia prostej aplikacji webowej i że stoi za tym naprawdę głębsza filozofia. Niestety, nie udało się to. Nadal wydaje mi się, że to paskudny i mało twórczy temat. Dodam jeszcze, że prowadzącemu należy się wielki szacunek za zaangażowanie, a wykład był niezły, ale o całkiem niestrawnej porze.
- Sieci komputerowe – wiązałem z tym duże nadzieje.. wyszło jak zwykle. Niezrozumiały wykład (chaos, kłopoty z polszczyzną, błędy ortograficzne na slajdach), całkiem absurdalne kolokwia i momentami przyzwoite laboratoria, na których można było się zabawić sprzętem CISCO i Linuksem. Zaletą tego przedmiotu jest to, że zachęcił on mnie do przestudiowania tematów, które zawsze chciałem zgłębić. Szkoda, że musiałem to zrobić sam, a nie mogłem wysłuchać tego od kompetentnego prowadzącego.
- Programowanie zdarzeniowe – szkoda gadać, znowu przedmiot, który nazywa się „Programowanie <coś>”, a tak naprawdę było to „Składnia Javy w nieprezycyjnym ujęciu”. Nic o technikach, wzorcach, czy czymś niezwiązanym bezpośrednio z językiem. Do tego wykładowca.. mój nieulubiony. Projekt był prosty i (u mojego prowadzącego) nie trzeba było się starać. Zmarnowany czas.
- Podstawy badań operacyjnych – tu już kompletnie szkoda słów.. Niby sporo o algorytmice (dynamiki, liniowe etc.), tak naprawdę zero konkretów, implementacja – oczywiście tylko na kartce. Niestety nic się na tym przedmiocie nie nauczyłem, może kilku ogólników. Laboratoria – fatalne! Wpisywanie danych do programu i przepisywanie wyników na kartkę – może to był kurs na sekretarkę?
- Podstawy autmatyki – kompletna masakra. Jakieś równania różniczkowe, całki, liczby zespolone, transformaty. Ktoś się spodziewał, że to jest właśnie automatyka? Cel przedmiotu pozostał do teraz dla mnie zagadką. Chyba nikt, kto pracuje w zawodzie nie zajmuje się takim teorytezowaniem, bo i po co? Zawiodłem się, to miała być politechnika, a nie nierealna teoria. Szczęśliwie, przygodę z tym przedmiotem skończyłem po trzecim wykładzie, na koniec kilka nocy czytania skryptu i wpis w indeksie jest :)
- Zaawansowane programowanie w C++ – to zdecydowanie przedmiot na osłodę tego bagna goryczy. Bardzo dobrze prowadzony i przygotowany. Dużo o wzorcach, technikach, bibliotekach. Przedmiot ten dokonał niemożliwego – przekonał mnie do C++! Projekt zespołowy – bardzo fajny (i wciąż będzie rozwijany!). Na cztery semestry, to jest trzeci przedmiot, który mi się podobał (świetny wynik, co?). Trzeba jeszcze dodać, że to przedmiot obieralny.. a powinien być obowiązkowy na drugim semestrze.
Z dobrych wieści tego semestru, to fakt, że dostałem się na specjalizację ISI – inżynieria systemów informatycznych. Oczywiście wybór nie był duży – druga specjalizacja to SID – systemy informacyjno decyzyjne, która składa się z przedmiotów pokroju badań operacyjnych i automatyki. Co wziąć, było zatem dla mnie całkowicie jasne. Swoją drogą, to ciekawe czym mają się zajmować ludzie po automatyce/badaniach operacyjnych na mojej uczelni, skoro mają bardzo silną i dobrze przeszkoloną konkurencję z SGH i MEiL. Moim zdaniem ta specjalizacja to jakaś kpina, bo po co uczyć ludzi kupy niekonkretnych rzeczy? Przecież nic przydatnego w ten sposób się nie nauczą. Ten ktoś, kto układał plan modelowy dla mojego kierunku pewnie jest uber haupt profesorem.. ale jakoś tego nie widać.
Na sam koniec moich fali moich narzekań.. Jeśli ktoś z Czytelników dopiero będzie wybierał się na studia, to:
- Upewnij się, że Twoja uczelnia ma jakąś renomę wśród pracodawców
- Upewnij się, że nie trzeba tam zbyt dużo robić
Bo jak powiedział kiedyś ktoś mądry – studia są po to, żeby pracodawca wiedział, że ci się chce. Wszystkiego co ciekawe, przydatne i ważne będziesz musiał nauczyć się sam, w domowym zaciszu. I to jest święta prawda.