Koniec… i początek

Kolejny niechlubny rekord został pobity – blog nie był aktualizowany przez blisko rok. Wydarzyło się w tym czasie (licząc jednostkowo) całkiem niedużo, mianowicie 25 czerwca 2013 roku udało mi się ukończyć ukochane przeze mnie studia. Jest to dla mnie jednak całkiem wyjątkowe zdarzenie. Od lipca czuję się wolnym człowiekiem – moich myśli nie zaprzątają bzdury związane z pracą dyplomową czy rejestracją na nowy semestr. W końcu tak naprawdę zacząłem zajmować się rzeczami, które lubię i o których marzyłem i robię to w sposób całkowicie nieskrępowany. Znajomi? Zawsze chętnie! Spotkania branżowe? Staram się nie odpuszczać (o ile PKP mnie nie pokonuje :)). Piłka nożna? Oglądam bez wyrzutów sumienia! Gra na gitarze? W końcu próbuję coś brzdąkać. Programowanie naprawdę użytecznych i fanych rzeczy? O taaaak.

Wnikliwy czytelnik zapewne pomyśli: „opier…asz się brachu, a co z pracą?”. Ano pracuję i to nad bardzo ciekawym doświadczeniem informatycznym, o którym szerzej już w następnej notce, która powstanie w ciągu kilku dni.

Na sam koniec pozostaje kwestia bloga. Bardzo chcę blogować i mam po prostu nadzieję, że teraz to się uda. Mam bardzo dużo zaległych postów, które nazwałbym retrospekcyjnymi, bo dotyczą wydarzeń z przeszłości. Mogą się okazać one mało interesujące dla większości czytelników, ale bardzo ich potrzebuję, żeby mieć gdzieś zanotowane przemyślenia na temat spraw ważnych dla mnie. Po kilku (w porywach do 8!) notkach osobistych wrócę do czystej technologii. Oby się udało!

Na zakończenie dziękuję wszystkim, którzy sprzątając po Google Readerze nie usunęli mojego bloga ze swojego czytnika :).